wtorek, 17 lipca 2007

Pierwsze konsultacje w Wiedniu / First medical consultation in Wien

Dzień pierwszej konsultacji był niezmiernie ważny. Zostałam pacjentką AKH. Od tej pory wszystkie moje wyniki były konsultowane i przesyłane do Wiednia.
Są jednak fakty, o których trzeba wspomnieć- mianowicie mieszkam 1 200 km od Wiednia!
Dlatego też każdy mój wyjazd przez całą Polskę do stolicy Austrii, jest nie lada przygodą;)
W moją pierwszą wyprawę do Wiednia wybrałam się z moją mamą, bratem i wujkiem - bratem mojej mamy. O 4.00 wyjechaliśmy z mojego miasta rodzinnego Kartuz ( 30 km obok Gdańska). 















Me on the road:)
















 Mój brat opracowuje trasę/ My brother Piotr & map

Około godz. 18.00 byliśmy w Rabce. Tam mieliśmy odpocząć. Spotkaliśmy się z niesamowitą życzliwością pięlegniarki z kliniki, która nas przyjęła
w swoim domu. Mój wujek i brat spali pare godzin. Mi się udało zdrzemnąć godzinę. Międzyczasie rozmawiałam telefonicznie z dr Pogorzelskim, upewniając się czy mam wszystkie niezbędne do konsultacji, przetłumaczone wyniki. Emocje były niesamowite. Mama nie zmrużyła oka. Ok. 24.00 byliśmy umówieni pod kliniką z inną pacjetką, która jechała również na konsultacje. I tak poznałam Marcelinę, jej wspaniałych rodziców i brata. Pamiętam jak dzisiaj tę chwilę, kiedy w środku nocy podjechaliśmy pod klinikę . Podekscytowanie! Jedziemy do Wiednia! Jak dojechać, żeby zdążyć na czas?! Wysiadamy całą zgrają z samochodów i się witamy.
Z Marceliną jechał jeszcze Paweł, ojciec małego Filipa chorego na "muko". Paweł znał trasę - był drugim kierowcą Wójciaków:) Pędziliśmy przez słowackie góry, jak na rajdzie Paryż- Dakar! Kaszubi gonili rzeszowiaków. Jak mówił mój wujek: " Tylko kurz za nimi widać!". Moja mama w końcu zamknęła oczy i przysnęła. To były niezapomniane chwile..."Jadę po swoją  życiową szansę na dłuższe i lepsze życie...". Otulana z każdej strony wysokimi górami, ciemnością i mieniącymi się światłami patrząc przez szybę pędzącego samochodu czułam, że wygram. O 5.00 rano wjechaliśmy do śpiącego Wiednia. Było jeszcze ciemno. Białe fasady wysokich budynków Wiednia i puste ulice robiły wrażenie jakbyśmy wjechali do innego świata. Jak mówiła moja mama: "Wiedeń jest jak bombonierka, taki słodki, taki dopieszczony...". Wypatrujemy "dwóch wież szpitala AKH", o których mówiła pani Dorota Hedwig. Jest godzina 6.00 rano. Wjeżdżamy
w podziemny parking AKH. Olbrzym. Paweł był naszym aniołem, który prowadził nas po niezliczonych, kilometrowych korytarzach AKH. Jedynym
z nas, ktory znał niemiecki. Był  pomocą w przy naszych romowach
 z lekarzami. Siedzimy wykończeni na ogromnym głównym holu.

My mom, uncle, me and Marcelina

O godz. 8.00 otwierają rejestrację. Po zarejestrowaniu musimy zapłacić koszt konsulatacji. Zmęczenie rośnie z każdą chwilą. Do tego niepewność
 i myśli: "Co powiedzą?", "Czy od razu nas zakwalifikują i wejdziemy na listę oczekujących?", "Czy nie znajdą przeciwskazania do przeszczepu?". Siedzę obok Piotra i Mateusza na plastikowych krzesełkach. Mati zasypia i zjeżdża z krzesła. Wszyscy mamy przekrwione ze zmęczenia oczy i ledwo się trzymamy na nogach. Wyczytują moje nazwisko. Rozmawiam
z koordynatorem przeszczepów w jezyku angielskim. Jednak chcą słyszeć potwierdzenie mamy, jak rzeczywiście funkcjonuję. Pomaga Paweł. Po ok. 20-30 min. wychodzimy. Trzeba czekać na decyzję. Wchodzi Marcelina. Piotr przynosi wielką kawę i dla mnie drożdżówkę...taką śliczną z żółtą brzoskwinią, która wygląda jak żółtko i mówię: Kupiłeś mi drożdżówkę
z jajkiem?!:) - Puknął się w głowę;) Była pyszna. To był mój wstęp do wybornego wiedeńskiego jedzenia, które odkryłam później.
Po konsultacji Marceliny, po paru minutach usłyszeliśmy decyzję lekarzy - "Przyjedźcie za pół roku".
 To nie był jeszcze czas na kwalifikację.


Paweł, Me, Marcelina, Marcelina's Dad
-------------------------------------------------------------------------

The day of first consultation was exquisitely important. I became the AKH patient. From now on all my results were consulted and sent to Vienna. However there are facts which it is necessary to mention- that I live 1 200 km from Vienna! That’s why every my departure through entire Poland to the capital city of Austria, is a big adventure;) into my first expedition to Vienna I went with my mum, brother and uncle - brother of my mum.
At 4.00 in the morning we left my home town Kartuzy ( 30 km near Gdańsk – North Poland). We were about 18.00 in Rabka ( in the South Poland). There we were supposed to rest. We met with the remarkable kindliness nurse from the clinic which entertained us in her house. My uncle and the brother ware sleping a few hours. I managed to doze off hour. Meanwhile I talked over the phone with Dr. Pogorzelski, making sure I had have all translated on German results necessary for medical consultation. Emotions were remarkable. My mum didn’t close one’s eyes. 24.00 we had arranged the meeting under the clinic with other patient Marcelina which also was going for consultation. It was the first time when I saw Marcelina and her wonderful parents and brother. I remember like today this moment, when in the middle of the night we drove up to the clinic. Excited! We were going to Vienna! How to get to Vienna on time?! With Marcelina and Her family went Paweł who is father little boy whose safering cf too. Paweł knew the roud and he was the second driver. We rushed through Slovak mountains, like on the rally Paris- Dakar! Kashubians follow people from Rzeszów.
How my uncle said: " Behind them we can only see dust!". My mum closed her eyes and she dozed off in the end. These were unforgettable moments... "I am going for my chance for longer and better life...". Wrapped from every side high mountains, darkness and shimmering lightings watching the rushing car through the pane I felt that I would win. About 5.00 in the morning we drove to sleeping Vienna. There was still a darkness. White facades of high buildings of Vienna and empty streets, they felt as if we drove to other world. How my mum said: "Vienna is like the box of chocolates, so sweet, so caressed...". We were expecting of "two towers hospital AKH” - as Dorota Hedwig said we supposed to search. There is a 6.00 in the morning. We are running into the underground AKH car park. Giant. Paweł was our angel which led us around innumerable, kilometre AKH corridors. Only him was good at German. He was translating ours talks with doctors. We are sitting finished on the huge main entrance hall.
About 8.00 was open registration. We must payed the cost consultation. The tiredness grows with every moment. Was the uncertainty and thoughts: "what they will say?", „Whether they will want at once to classify us or not” and ”will we go the list up expecting?", " Did they found some the barrier for the transplant?". I am sitting by Piotr and Mateusz on plastic chairs. Mateusz is falling asleep and he is going down off the chair. Everyone had bloodshot from tiredness eyes and we were to collapse. Nurse read my surname. I am talking to the coordinator of transplants English. However they want to hear confirming mum, how indeed I am functional. Paweł was helping. After 20 - 30 consultation was end. It was necessary to wait for the decision. Marcelina is going know to doctros. Piotr is bringing the large coffee and for me teacake... so lovely with the yellow peach which looks like yolk and I am saying: You bought the teacake for me with the egg?!:) – He had knocked into the head.:) It was my admission to the delicious Vienna food which I discovered later.

When Marcelina consultation end, after a few minutes we heard the decision of doctors "Arrive after half  year". It wasn’t the time for our qualification.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz