Hello:)
Skoro jestem na świeżo po badaniach kontrolnych w Zabrzu, to pomyślałam, że czas aby coś napisać.
Tym razem cała wyprawę udało mi się zamknąć od poniedziałku do środy. Obecnie sięgnęłam najwyższy stopień logistycznych rozwiązań w czasie i przestrzeni z uwzględnieniem pojemności portfela.
W skrócie wyglądało to tak: o 4.00 rano w poniedziałek wstaję z łóżka, pakuję manatki i podjeżdżam samochodem z Kartuz do Gdańska, gdzie o 5:45 stratuję PL Busem do Katowic. Do Katowic tym razem udało się dojechać punktualnie i załapałam się jeszcze na pociąg o 15:19 z Kato do Zabrza. Następnie po około 30 min byłam w Zabrzu. Nocuję dosłownie 5min drogi od szpitala, wynajmując pokój w ośrodku konferencyjnym. Tam mam czas na odpoczynek. Rano po 7.00 muszę już być w szpitalu. Do 10 - 11.00 biegam po całym budynku robiąc badania. Następnie czekam na wyniki i konsultacje z lekarzem. Średnio do 15:00. Po odebraniu wyników i radosnych wiadomościach mogę udać się na pociąg powrotny do domu - gdyby nie były radosne - mogę się udać jedynie na szpitalne łóżko;)
Ponieważ mam dużo szczęścia od bardzo długiego czasu udaje mi się omijać łóżko szpitalne. Zatem składam swój dobytek i jadę do Kato, gdzie wyczekuję na pociąg nocny. Tym cudem jestem w środę o 5:30 w Gdańsku Głównym, skąd odbiera mnie szczęśliwa mama i bryką wiezie mnie do moje własnego cieplutkiego, milutkiego łóżeczka, gdzie czeka na mnie Molly Dolly.
Pominę opowieść o symptomach somatycznych opisujących stres jaki przechodzę na pare dni przed wyjazdem i w dniu samej kontroli. Widzę, że nawet jeśli wmawiam sobie że się nie denerwuję to jednak organizm nie da się oszukać i na samo słowo "Zabrze" zaczyna szaleć do tego stopnia że wydaje mi się, że w dniu kontroli dostanę odrzutu;) Taki mały psikus post traumatic stress symptoms:P
Tak czy inaczej - wyniki są spoko. Tyle napiszę;) Szczegóły pozostawię między lekarzami i mną:)
To co pozostało mi jeszcze zrobić to kontrolny tomokomputer w 3city.
Yo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz