środa, 3 grudnia 2008

with visit:)

Moje wycieczki do Marceliny były bardzo przyjemną częścią drugiego pobytu w AKH. Od kiedy zjawiła się w Wiedniu, nie wyobrażałam sobie tego, żeby mogło jej nie być. Cieszę się, że z tygodnia na tydzień mogłyśmy walczyć razem.
W Wiedniu czas ciągnął się w nieskończoność. Mimo, iż ja byłam dłużej ok. 6-7 tygodni od przeszczepu ciągle zdawało się, że byłyśmy na podobnych etapach całej pooperacyjnej rekonwalescencji. Przeżywałyśmy swoje problemy podwójnie – tak jak nasze mamy. Pamiętam jak Pani Renata wstawała wcześnie rano, żeby dojść do Marceliny do szpitala, jak wracała późnym wieczorem, aż Marcela zasnęła. Nie miała czasu wypić kawy ze mną i moją mamą w Edelhofie. Czekałyśmy z niecierpliwością na nowe wieści o stanie Marceliny, o tym kiedy w końcu opuści intensywna terapię, a później już kiedy opuści „Kindera” i będzie z nami w Edelhofie.
W tym wszystkim jednak byliśmy dla siebie wszyscy dużą siłą. Pokazywałyśmy sobie, że wszystko pokonamy i że przecież warto przeżyć ciężkie pare tygodni po to, aby później móc żyć swoimi spełnionymi marzeniami o zdrowych płucach. Wtedy nie potrafiłybyśmy sobie wyobrazić jak bardzo się zmienimy i jak bardzo po tym wszystkim zmieni się nasze życie.

Marcelina po intensywnej terapii została przeniesiona do Kinder Klinic (trafiają tam wszyscy niepełnoletni po operacji), a nie jak ja na oddział 20C w budynku AKH. "Kinderbal" – jak nazywałam to miejsce, mieści się zaraz przy budynku AKH i jest połączony specjalnym korytarzem. Z tego względu mogłam odwiedzać Marcelinę bez wychodzenia na zewnątrz - niezależnie od godziny i pogody. Tam Marcelina miała swoja izolatkę z pięknym mebelkami i łazienką. Było też łóżko dla rodzica, który ewentualnie chciałby tam nocować. Byłam zachwycona tym miejscem:)


















-------------------------------------------------------------
My trips to Marceliny were a very pleasant part of the second stay in AKH. since when she appeared in Vienna, I have not imagine that she could not be there. I‘m pleased that have been there with her and fight every single week. In Vienna the time dragged on and on. Even though that I was longer for 6-7 weeks from the transplant it still appeared that we had been at similar stages of the entire post-operative reconvalescence. We went our problems through doubly – the same as our mums. I remember how Ms Renata (Marcelina’s mum) got up early in the morning in order to reach Marcelina to the hospital, how came back with late-night as far as of Marcelina felt asleep. She didn't have time to drink coffee with me and my mum in Edelhof. We waited impatiently for news about the Marcelina state, about when in the end she will leave intense therapy, and then already when will leave „Kinder” and will be with us in Edelhof. In the end we have been great power for ourselves. We showed ourselves, that we would defeat everything and after all it is worthwhile surviving a few heavy weeks for live with one's fulfilled daydreams about healthy lungs. Then we couldn’t able to imagine how much we will take turns and how much our life will change.

Marcelina after the intensive care was transferred to Kinder Klinic (there all juveniles are hitting after the operation), rather than as I to staction 20C in the AKH building. I call this place Kinderbal- it’s located right away by the AKH building and it is interface with special corridor. On that account I could frequent Marcelina without leaving outside - independently of the hour and the weather. Marcelina had there one's isolation ward with beautiful pieces of furniture and the bathroom. I was under the impression this place:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz