poniedziałek, 20 października 2008

Moi Piloci/ My Pilots:)


Przypadkowo potraciłam dużo zdjęć na komputerze:( Jedno z nich było fotografią pięknego bukietu kwiatów, jaki dostałam od niesamowitych gości w AKH. Ledwo trzymałam się na nogach przekładając różne rzeczy z fotela na lóżko z łóżka na szafkę, co z drenami po obu stronach jest jeszcze dużym wysiłkiem. Nie spodziewanie do sali weszło dwóch chłopaków i dziewczyna. Odwiedzający z kwiatami. Ale do kogo?! Do mnie?! To niemożliwe! Przecież jestem z Polski! Nikogo tu nie znam. Nie poznaję ich. Zdziwiona patrzę na dwóch przystojniaków i uśmiechniętą życzliwie dziewczynę. Słyszę: Hi! We are your pilots! to była niespodzianka, jakiej nigdy nie umiałabym sobie nawet wymarzyć. Przez kilkanaście minut naszej rozmowy powiedziałam, chyba z 10 x, że nie wierzę, że to oni, że nigdy bym ich nie poznała. Powiedzieli mi, ze byli w ciągłym kontakcie z Kristin (doktorka z samolotu) i czekali, aż poczuje się lepiej, żeby mogli mnie przyjść odwiedzić. Z wrażenia stałam przez cały czas przy łóżku i nie mogłam usiąść. ( Pomijając, że chciałam wypaść bardzo dobrze, a gdybym próbowała usiąść zdradziłabym, że jednak siadanie z drenami też wymaga większych manewrów i siły). Rozmawialiśmy z zapartym tchem. Spytałam ich czy zawsze odwiedzają ludzi, z którymi przylatują po nowe życie. Powiedzieli, ze jestem pierwsza:) Powiedzieli też, że latali najdalej na Cypr, a lot do Gdańska w tamta noc był wyzwaniem. Pytali mnie kim była ta starsza kobieta, która wątpiła w ich umiejętności. Pomyśleli, że to moja babcia! Nie mogli uwierzyć, ze to moje doktorki przyjechały na lotnisko, żeby wszystkiego dopilnować:) To było naprawdę niesamowite przeżycie. Kwiaty jakie mi przynieśli stały jeszcze tydzień na mojej szafce i każdy kto o nie pytał, nie mógł uwierzyć, że to od moich pilotów. Bez swoich mundurów wyglądali tak młodo! Byli nawet od mnie młodsi! – jak się dowiedziałam - Alex i Oliwer! Alex przyszedł ze swoja dziewczyną, która studiowała medycynę. Byliśmy wzroszeni. A ja po prostu miałam ochotę skakać z radości. Moje współlokatorki były tak samo niezwykle przejęte i tez powtarzały wszystkim swoim odwiedzającym i personelowi, ze odwiedzili mnie moi piloci...:)

Szczęściara!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz