czwartek, 14 sierpnia 2008

waiting - with my brothers...





Pewnego dnia, pare tygodni przed przeszczepem przyszedl do mnie mój młodszy brat. Leżałam jak zwykle na łóżku podłączona do tlenu. Zmęczona. Pamiętam, że świeciło mocno słońce, które rozświetlało cały pokój,ale nawet ono było zbyt słabe, żeby dodać mi sił. Chciał mi coś opowiedzieć. Wiedział, że jestem smutna, że każdy dzień jest coraz cięższy. Po chwili opowiadania powiedział: "Nie patrz tak...!". Patrzałam w sufit smutnymi oczami, zawieszona gdzieś między niebem a ziemią..., nie potrafiłam się skupić ani na chwile na jego opowieści. Podsumowując jego historię powiedziłam mu " To fajnie Mikołaj..." i dalej tkwiłam w swoim stanie zawieszenia. Nie potrafiłam się już uśmiechnąć. Nie dlatego, że traciłam nadzieję, ale dlatego, że to już było ponad moje siły.

Po roku od przeszczepu mój brat mi przypomniał tą sytuację i powiedział, że był przerażony...
-----------------------------------------------------------------
One day, pare of weeks before the transplant came to me my younger brother. I was laing on a bed as usual connected to oxygen. Tired. I remember that firmly a sun which it brightened up lighted the entire room, but even the sun was too weak in order to give me powers. He wanted to tell me something. He knew that I was sad, that every day was more and more hard. After a moment he recited short stories: "Don't look this way...!". I looked at the ceiling with sad eyes, hung somewhere between the heaven and the earth..., I wasn't able to focus neither for moments on his story. I said to him "It is good Mikołaj..." - suming his story and farther I was stuck in my state of limbo. I wasn't able already to smile. Not because I lost hope, but because it was already beyond my strength. After the year from my transplant my brother reminded me this situation and he said he had been horrified...

1 komentarz:

  1. Gosia ze swoimi fajnymi braćmi ;D

    Kobieto jak Ty się zmieniłaś ;-)

    OdpowiedzUsuń