wtorek, 4 grudnia 2007

zima



Mimo tego, że gorąco wierzyłam, że uda mi się doczekać przeszczepu, nie mogłam znieść myśli, iż jestem już ciężko chora, a będę jeszcze bardziej. Z dnia na dzień byłam słabsza. Najgorsze było przemieszczanie się. Kiedy wychodziłam na dwór, czułam jakby zamarzały mi płuca. Wtedy zaczął się czas, kiedy mój brat musiał mnie nosić na rękach, żebym mogła wrócić do domu. Zaczynałam korzystać z tlenu, nie tylko podczas snu, ale coraz więcej w dzień. Nie było najmniejszych szans na poprawienie mojego stanu zdrowia. Leki przestawały działać. Bakterie się uodparniały na antybiotyki. Dla mnie okres, kiedy traciłam wszystkie siły jest był cięższy niż ten kiedy stałam nad przepaścią. Bałam się tego co ma nadejść i czego nie mogłam sobie wyobrazić. Kiedy było już bardzo źle, żyłam tylko nadzieją... Trzymały mnie plany...Byle by do wiosny...
O tym jak wygląda taki stan czekania możecie pisze też Rena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz