niedziela, 18 października 2009

Za Spełnione Nadzieje... Sandra (12.10.2006)

Z albumu "Za Spełnione Nadzieje"


 "CUD"

Narodziłam się po raz drugi. W Wiedniu, w czwartek 12 października 2006 r. Dostałam wtedy drugie płuca. Nowe i zdrowe. Zawdzięczam je talentom wiedeńskich chirurgów i Fundacji „Zdążyć Na Czas”.
Byłam już na granicy życia i śmierci. Jedynym ratunkiem był przeszczep. Ale do tego potrzebny był cud. I cud się zdarzył. O mukowiscydozie usłyszeli Państwo Sztuczkowscy. Była to dla nich choroba tak nieznana jak dla moich rodziców, gdy zdiagnozowano ją u mnie w Rabce. I cudem jest, że zechcieli podzielić się swoimi pieniędzmi akurat z nami, chorymi na mukowiscydozę.
Bo czy to nie cud, że postanowili ratować właśnie nas? Przecież nasze krótkie życia pokazują, jak mało obchodzimy ministerstwo, decydentów, koordynatorów, konsultantów i innych ważniaków, których los obdarzył stanowiskami, a oszczędził chorób. Oszczędził im też wyobraźni i poskąpił serca…
Więc może dla równowagi, naprzeciw tłumowi miernot dobry los postawił Dwoje Wspaniałych? Bo Tych Dwoje wystarczyło, by pokonać absurdy i bezduszność całego zastępu urzędasów, trwających w ustawicznej niemocy poprawienia naszego losu. Więc czy to nie cud?! - pytam codziennie. Czy to nie cud, że doczekałam się nowych płuc, choć nie istniał nawet cień szansy na spełnienie takiego marzenia? Czy to nie cud, że już dwa i pół roku oddycham bez tlenu? Że cieszę się kolejną wiosną? Że mam plany na zimę, choć kiedyś nie sięgały nawet następnego dnia?
Za ten cud dziękuję dziś i każdego dnia Państwu Sztuczkowskim – sprawcom moich drugich urodzin, szczęśliwszych niż te pierwsze. Wdzięczna SANDRA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz