Z albumu "Za Spełnione Nadzieje"
"CUD"
Narodziłam się po raz drugi. W Wiedniu, w czwartek 12 października
2006 r. Dostałam wtedy drugie płuca. Nowe i zdrowe. Zawdzięczam je
talentom wiedeńskich chirurgów i Fundacji „Zdążyć Na Czas”.
Byłam już na granicy życia i śmierci. Jedynym ratunkiem był
przeszczep. Ale do tego potrzebny był cud. I cud się zdarzył. O
mukowiscydozie usłyszeli Państwo Sztuczkowscy. Była to dla nich choroba
tak nieznana jak dla moich rodziców, gdy zdiagnozowano ją u mnie w
Rabce. I cudem jest, że zechcieli podzielić się swoimi pieniędzmi akurat
z nami, chorymi na mukowiscydozę.
Bo czy to nie cud, że postanowili ratować właśnie nas? Przecież nasze
krótkie życia pokazują, jak mało obchodzimy ministerstwo, decydentów,
koordynatorów, konsultantów i innych ważniaków, których los obdarzył
stanowiskami, a oszczędził chorób. Oszczędził im też wyobraźni i
poskąpił serca…
Więc może dla równowagi, naprzeciw tłumowi miernot dobry los postawił
Dwoje Wspaniałych? Bo Tych Dwoje wystarczyło, by pokonać absurdy i
bezduszność całego zastępu urzędasów, trwających w ustawicznej niemocy
poprawienia naszego losu. Więc czy to nie cud?! - pytam codziennie. Czy
to nie cud, że doczekałam się nowych płuc, choć nie istniał nawet cień
szansy na spełnienie takiego marzenia? Czy to nie cud, że już dwa i pół
roku oddycham bez tlenu? Że cieszę się kolejną wiosną? Że mam plany na
zimę, choć kiedyś nie sięgały nawet następnego dnia?
Za ten cud dziękuję dziś i każdego dnia Państwu Sztuczkowskim – sprawcom moich drugich urodzin, szczęśliwszych niż te pierwsze. Wdzięczna SANDRA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz