wtorek, 20 października 2009

Za Spełnione Nadzieje... Piotrek (21.06.2007)

 Z albumu "Za Spełnione Nadzieje"

Moje życie w wielkim skrócie
 
W wieku 10 lat dowiedziałem się, że jestem chory na nieuleczalną chorobę - mukowiscydozę. Na początku ta wiadomość ścięła mnie i moją rodzinę z nóg. Istotę choroby poznałem po dwóch - trzech pobytach w Rabce-Zdrój. Dowiedziałem się, jak z nią żyć i jakie przyjmować leki. Dzięki wsparciu rodziców i najbliższych ukończyłem szkołę podstawową z bardzo dobrymi wynikami, następnie liceum i dwuletnią szkołę policealną o kierunku "Technik Informatyk". Było to możliwe również dzięki pomocy, wyrozumiałości nauczycieli, którzy od początku wiedzieli o mojej chorobie i zawsze wspierali mnie jak tylko mogli. Miałem mnóstwo przyjaciół, byli to ludzie, z którymi mogłem zawsze szczerze i o wszystkim pogadać (Patik, Iguś i inni). Każdego dnia mobilizowali mnie do dalszej walki i walczyli razem ze mną.
W marcu 2007 roku trafiłem do Rabki (mój drugi dom) z ostrym zapaleniem płuc. Pobyt był długi. Zostałem podleczony. Podczas tego pobytu odbyłem poważną rozmowę z dr. Andrzejem Pogorzelskim na temat transplantacji płuc. Pomyślałem wtedy o nowym, tym lepszym życiu. Wiedziałem, że jak tylko uda mi się zakwalifikować, dam radę. Decyzje o przeszczepie podjąłem sam, później powiadomiłem o tym moich rodziców i brata.
Po szansę na lepsze życie musiałem pojechać do wiedeńskiej kliniki, ponieważ w Polsce nie wykonuje się transplantacji u chorych na mukowiscydozę. Bardzo się bałem, że nie zostanę zakwalifikowany do natychmiastowego przeszczepu. Miałem szczęście, gdyż w Wiedniu wspierali mnie rodzice, brat i Agnieszka Sterna - polska pielęgniarka, która tam pracuje. Zostałem zakwalifikowany:) - to był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Lekarze poinformowali mnie, że na operacje będę czekał od trzech miesięcy do roku. Za jakiś czas zadzwonił telefon. Okazało się, że są dla mnie płuca. Pakowałem się szybko, wsiadłem w karetkę i w niecałe dwie godziny byłem już na lotnisku w Warszawie, gdzie czekał na mnie wiedeński samolot. Tym razem poleciałem tylko z bratem. Lecieliśmy około 45 minut. W klinice trwały badania nad organami, które miałem dostać. Jednak organy nie nadawały się do przeszczepu. Wróciłem do Polski, czekając na kolejną wiadomość z Wiednia… Teraz wiedziałem, że już na pewno będę mieć przeszczep. Zastanawiałem się, kiedy znowu zadzwonią.

Był 7 czerwca 2007r. około godziny 21.30, gdy ponownie zadzwonił telefon z Wiednia. Odebrała mama, ponieważ mnie nie było w domu. Żadne z nas nie mówi biegle po niemiecku, jednak jakimś cudem mamie udało się podać numer do brata Leszka. Leszek wszystko wyjaśnił i natychmiast zadzwonił do mnie, że mam się pakować i jechać karetką do Warszawy. Tym razem byłem już spakowany;). Samolot był na Okęciu o 300 nad ranem. Wszystko wyglądało podobnie, poza jednym. Tym razem z płucami było wszystko OK :D. Około 900 trafiłem na stół operacyjny. Po transplantacji obudziłem się dopiero o godzinie 13.00 następnego dnia. To był niezapomniany dzień. Otworzyłem oczy i przekręciłem głowę w prawą stronę, a tam był duży zegar, który wskazywał 13.00 - dla mnie nie pechową, ale szczęśliwą godzinę;). Szybko zdrowiałem, aż sami lekarze byli zdziwieni. Po 2 tygodniach opuściłem szpital. Wszyscy byli zaskoczeni moją dobrą formą. Jednak nie mogłem wrócić jeszcze do Polski, ponieważ musiałem chodzić na specjalistyczne badania.
Po miesiącu wróciłem do domu już własnym samochodem i od powrotu zaczęło się to inne, lepsze życie, o którym tak marzyłem od dawna. Zacząłem spotykać się z przyjaciółmi. Już inaczej, bo bez tlenu. Dwa miesiące po przeszczepie poznałem obecną dziewczynę o imieniu Weronika. Po paru dniach powiedziałem jej o moich przeżyciach z chorobą.
Teraz muszę tylko pamiętać o lekach, które przyjmuję garściami 2 razy dziennie. Póki co, realizuję swoje marzenia, zrobiłem kurs "Rzeczoznawca Samochodowy", a teraz myślę o własnym biznesie.
Moja operacja mogła dojść do skutku dzięki Państwu Anicie i Przemysławowi Sztuczkowskim, którzy sfinansowali mój i inne przeszczepy chorych na mukowiscydozę. Chciałbym Państwu bardzo podziękować za tak HOJNY DAR.
Piotrek























 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz